Mecz zaczął się w najgorszy możliwy dla nas sposób, ponieważ już po 5 minutach przegrywaliśmy 0:2. Najpierw gospodarzom dopisało szczęście, kiedy po strzale jednego z zawodników Zielonych piłka odbiła się od Dawida Skowrońskiego i kompletnie zmyliła Michała Maryniaka. Kilka minut później straciliśmy kolejną bramkę, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Bierną postawę naszych zawodników wykorzystał gracz z Lubosza i z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki.
Pierwsze minuty gry zapowiadały pogrom Szturmu, a gospodarze, zachęceni dopingiem licznie zgromadzonej publiczności, dążyli do podwyższenia wyniku. Na szczęście szturmowcom udało się odeprzeć ataki rywala i w kolejnych minutach to nasi zawodnicy coraz częściej gościli na połowie Zielonych. Wysiłki Szturmu przyniosły gola kontaktowego, którego autorem był Maciej Skowroński. Maciej wykorzystał niezdecydowanie obrońców gospodarzy i z ostrego kąta posłał piłkę tuż przy słupku, obok bezradnego golkipera zespołu z Lubosza.
Szturm za wszelką cenę chciał odrobić straty jeszcze przed przerwą, a gospodarze coraz częściej mieli problemy z wyjściem z własnej połowy. Blisko szczęścia był Arek Skowroński, który wykorzystał dobre dośrodkowanie i popisał się pięknym strzałem z woleja. W tej sytuacji dobrym refleksem popisał się obrońca Zielonych, wybijając piłkę z linii bramkowej.
Do drugiej części spotkania przystąpiliśmy mocno skoncentrowani, aby nie popełnić błędów z początku meczu. Konsekwentnie dążyliśmy do wyrównania stanu spotkania, narażając się przy tym na groźne kontrataki gospodarzy. Gra wyraźnie się zaostrzyła, a sędzia kilkakrotnie musiał wyciągać z kieszeni żółte kartki. W 70. minucie Szturm dopiął swego za sprawą bramki Piotra Kwiatkowskiego. "Kwiatek" wykorzystał świetną piłkę, którą spod linii końcowej posłał Piotr Szofer. Naszemu zawodnikowi nie pozostało nic innego jak dopełnić formalności.
Po wyrównaniu stanu spotkania gra stała się niemalże brutalna, zawodnicy obu drużyn nie odstawiali nóg, co wyraźnie przerosło sędziego, który powoli zaczął tracić panowanie nad meczem.
W 80. minucie chwilę nieuwagi naszej defensywy wykorzystali Zieloni. Adrian Skrzypek wykorzystał dobrą prostopadłą piłkę od swojego partnera i pokonał Michała Maryniaka. Również przy tej akcji szczęście dopisało gospodarzom, ponieważ piłka odbiła się na jednej z licznych nierówności luboszańskiego boiska i przeleciała naszemu bramkarzowi nad rękawicami.
Wobec takiej sytuacji i niekorzystnego wyniku wiele drużyn zapewne zwiesiłoby głowy i pogodziło się z porażką, jednak Szturm nigdy nie poddaje się, dopóki w powietrzu nie zabrzmi ostatni gwizdek arbitra. Jednym z powodów, dlaczego nie udało nam się wywieźć z Lubosza choćby punktu był fakt, że w kluczowym momencie sędzia wspomnianego gwizdka nie użył.
W 94. minucie Szturm przeprowadził ostatnią akcję, piłka trafiła pod nogi Filipa Bieleckiego, który bez zastanowienia oddał strzał z 18 metrów. Lot piłki przerwał w polu karnym, posługując się ręką, zawodnik Zielonych. Sytuacja była tak oczywista w ocenie, że niektórzy ze szturmowców podnieśli już ręce w geście radości z rzutu karnego, który niechybnie musiał podyktować arbiter. Nic takiego jednak się nie stało, sędzia odgwizdał koniec spotkania...
Nie będziemy tu przytaczać epitetów, które usłyszał na swój temat pan Sędzia, ani żenującego tłumaczenia, którym usprawiedliwiał się naszemu sztabowi i zawodnikom. Za komentarz niech wystarczą słowa naszych przeciwników i działaczy klubu z Lubosza, zgodnie przyznających nam rację. Szturm został w tej sytuacji po prostu oszukany, jednak rozwodzenie się nad decyzją sędziego nic już nie zmieni, ani nie doda nam punktów w tabeli. Każdy kto gra w piłkę w niższych ligach wie na jakim poziomie stoi tam sędziowanie.
Szkoda przede wszystkim przespanych pierwszych minut spotkania. Potrzebowaliśmy swoistego "knock-downu" aby się obudzić i zacząć grać swoją piłkę. Swoją waleczną postawą pokazaliśmy, że nie ma dla nas sytuacji bez wyjścia i stanowimy monolit złożony z ludzi, którzy wzajemnie naprawiają swoje błędu i walczą za siebie do upadłego.
Przed nami mecz z Tęczą Lulin, w którym musimy pokazać, że nasze miejsce w tabeli nie jest dziełem przypadku. Najlepiej zrobić to w stylu jaki pokazaliśmy w spotkaniach z Gajem Wielkim i Bykami Obrowo.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.